Recenzja filmu

Spokój w duszy (2009)
Vladimír Balko
Helena Krajciová
Roman Luknár

Obcy wśród swoich

"Spokojem w duszy" Vladimír Balko debiutuje na dużym ekranie. Niestety aż nazbyt dobrze widać to podczas projekcji jego filmu.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się pod więzienną bramą. Gdy blaszana kurtyna się rozstępuje, oczom uwalnianego skazańca zawsze objawiają się najwierniejsi z wiernych. Gdy nasz Franz Maurer w "Psach 2" opuszczał zakratowany przybytek, czekał na niego druh w kretyńskich okularach i volkswagenie-ogórku, kiedy natomiast filmowi amerykańscy gangsterzy kończą swoje odsiadki, zazwyczaj w wielgachnym cadillacu oczekują ich równie wielcy twardziele, którzy rozumieją, co to lojalność i wierność koleżeńskim więzom. W "Spokoju w duszy" Vladimíra Balki jest jednak trochę inaczej.

Gdy Tono (Attila Mokoš) opuszcza więzienne mury, za bramą nie czeka jego najwierniejszy przyjaciel. Stefan (Roman Luknár) ma inne rzeczy do roboty, niż odbieranie z pierdla kolegi, który za nieswoje winy zaliczył wieloletnią odsiadkę. Zamiast niego na Tono czekają dwaj inni kumple – Peter (Robert Więckiewicz) oraz Marek (Jan Vondráček). Pierwszy jest biznesmenem, facetem sukcesu, który wozi się terenówką  i mieszka w nowoczesnym apartamencie, drugi natomiast – księdzem. To w ich towarzystwie Tono wraca w rodzinne strony, do swej żony (Helena Krajčiová) oraz jej kilkuletniego syna, którego ojcem jest inny mężczyzna. Nie czeka go jednak powrót godzien marnotrawnego męża i przyjaciela – rzeczywistość, którą zastanie po przybyciu do małego górskiego miasteczka, będzie mu zupełnie obca.

"Spokojem w duszy" Vladimír Balko debiutuje na dużym ekranie. Niestety aż nazbyt dobrze widać to podczas projekcji jego filmu. Obraz słowackiego twórcy naznaczony jest bowiem emfazą ambitnego debiutanta. Wszystko tu jest wielkie, symboliczne, wielopoziomowe. W "Spokoju w duszy" nie ma miejsca na prostotę, na zwyczajnych bohaterów i nieskomplikowane historie. Balko uderza w wysokie tony. Małe miasteczko, które jest głównym miejscem filmowej akcji, na ekranie staje się osobnym uniwersum. Pokazywane z lotu ptaka wydaje się miniaturą świata.  Film Balki jest bowiem moralitetem z jego kilkoma zaletami i chyba wszystkimi wadami. Opowieść o facecie, który wraca do swej rodziny, staje się historią człowieka poddanego opresji (powracająca co i rusz postać złego policjanta). Tono jest "obcy wśród swoich", jak pisał Tadeusz Konwicki. Przyjaciele wiodą swoje spokojne żywoty, najlepszy kolega okazuje się zdrajcą, zaś żona – odwrotnością wiernej Penelopy. Były skazaniec nigdzie nie jest mile widziany – nie może znaleźć pracy, spotyka się z ostracyzmem i potępieniem, choć w gruncie rzeczy jest jednym z niewielu bohaterów, którzy zachowują moralną czystość w świecie pełnym brudu i podłości. Jego historia mogłaby poruszać jako prosta opowieść o wydziedziczeniu z życia, o zagubieniu, samotności, walce o własną godność. Ale reżyser "Spokoju… nie chce nam opowiadać prostej historii. Zamiast tego napina artystyczne muskuły, brnie w pretensjonalne metafory, dęte dramaty i mizoginiczną opowieść o facetach.  

Bohaterowie Balki przypominają nieco męskie postaci z filmów Wojciecha Smarzowskiego – są żałośni, podli, chętnie topią smutki w diabelnie mocnej śliwowicy. Najlepiej czują się we własnym towarzystwie, w atmosferze udawanego braterstwa i zakłamanej solidarności. Spełnieniem ich towarzyskich aspiracji wydaje się drużynowe sikanie na górskiej polance i zakrapiany wieczór w piwnicy pełnej wódki. Balko opowiada o nich nieco bezrefleksyjnie, jednocześnie haniebnie powielając seksistowskie klisze. W jego filmie kobiety pełnią jedynie służebne funkcje – są kochankami, praczkami, nauczycielkami i cycatymi barmankami. Niby pocieszające, że nie tylko polscy reżyserzy zdolni są do rysowania tak seksistowskich kobiecych portretów, ale dawka mizoginizmu i pretensjonalności, jaką serwuje nam twórca "Spokoju…", odbiera nam nawet tę małostkową przyjemność.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones